Rośnie liczba zakażeń gronkowcem wśród pacjentów szpitali. Tylko w ubiegłym roku w gdańskich lecznicach tę bakterię wykryto u 141 chorych

Coraz więcej pacjentów szpitali ma wykrywanego gronkowca. Bakteria jest przyczyną groźnych infekcji.

Pani Maria w 2008 r. skręciła stopę. Trafiła na oddział ortopedii szpitala wojewódzkiego w Gdańsku (dziś im. M. Kopernika). To tam przeszła kilka zabiegów i tam – jak przekonuje rodzina – została zarażona gronkowcem złocistym. Od tamtego czasu kobieta ma problemy z chodzeniem. Sprawa trafiła do sądu w 2012 r. Pani Maria wciąż czeka na wyrok.

Gronkowiec to powszechna bakteria, która bytuje w jamie nosowo-gardłowej i na skórze ludzi. Może być jednak przyczyną groźnych infekcji. Zakażone gronkowcem rany pooperacyjne dłużej i trudniej się goją.

Co sprzyja zakażeniom?

Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Gdańsku co roku odnotowuje kilkaset przypadków zakażeń tylko jednym typem gronkowca złocistego – tym opornym na metycylinę (czyli jeden z najsilniejszych antybiotyków). W 2012 wyizolowano go u 239 pacjentów, rok później u 281, w 2014 u 377, a w 2015 u 422. Danych wojewódzkich za ubiegły rok jeszcze nie ma. Dane powiatowe pokazują, że nie jest lepiej. Np. w Gdyni w roku ubiegłym odnotowano w trzech szpitalach 36 zakażonych, a rok wcześniej 35. W Gdańsku dwa lata temu gronkowca wykryto u 125 pacjentów szpitalnych, a w 2016 u 141.

Skąd ten problem? – Powszechne nosicielstwo zarówno wśród personelu medycznego, jak i pacjentów szpitala sprzyja szybkiemu rozprzestrzenianiu się drobnoustroju w środowisku szpitalnym. Szczep ten wytwarza enterotoksynę – jad bardzo odporny na działanie wysokiej temperatury, nie niszczy jej nawet gotowanie przez 30 minut – komentuje dr Halina Bona, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Gdańsku.

– Pacjenci trafiający do szpitala to osoby osłabione chorobą, a zabiegi, którym są poddawane, często polegają na naruszeniu powłok skórnych, co jeszcze bardziej ułatwia zakażenie – dodaje Ewa Czechowska ze szpitala w Bytowie.

Badania to standard. Co na to szpitale?

– Obserwujemy wzrost wykrywalności zakażeń szpitalnych, w tym wywołanych gronkowcem złocistym. Zwiększona liczba badań mikrobiologicznych wykonywanych w ramach badań przesiewowych u pacjentów przyjmowanych do szpitala powoduje większą wykrywalność nosicieli gronkowca złocistego – mówi Magdalena Jankowska z Kociewskiego Centrum Zdrowia w Starogardzie Gdańskim.

Ale nie wszędzie jest tak samo. – W ostatnich latach liczba zakażeń gronkowcem złocistym w naszym szpitalu zmalała niemal pięciokrotnie. Wpływ ma na to działalność Komitetu Kontroli Zakażeń Szpitalnych oraz Zespołu ds. Szpitalnej Polityki Antybiotykowej – mówi Anita Dahm-Sobczyńska ze Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie.

– Nie stwierdzamy zwiększenia zakażeń gronkowcem złocistym odpornym na metycylinę – mówi dr Adam Hermann, przewodniczący Zespołu Kontroli Zakażeń Szpitalnych w szpitalu w Wejherowie. – Faktem jest jednak, że 3-5 proc. naszego społeczeństwa jest nosicielem tej bakterii. W trakcie pobytu w szpitalu choremu wykonuje się posiewy wymazów z nosa czy odbytu i wówczas może się okazać, że ma gronkowca metycylinoopornego. Chory o tym wcześniej nie wiedział i potem ma mylne przekonanie, że zaraził się właśnie podczas pobytu w oddziale.

Dr Hermann dodaje: – W szpitalach jest większe ryzyko przeniesienia gronkowca z jednego pacjenta na drugiego, bo tu przebywają ludzie chorzy, często z obniżoną odpornością, co sprzyja kolonizacji, a w niektórych przypadkach również zakażeniom. Nie ulega wątpliwości, że mamy teraz lepszą ocenę pacjentów. Kiedyś posiewów wykonywało się mniej. Obecnie standardem jest, że u chorych z grup ryzyka (np. wcześniejsze pobyty w szpitalu, podopieczni placówek opiekuńczych) wykonuje się badania mikrobiologiczne oceniające nosicielstwo przy przyjęciu chorego do oddziału. Chodzi o to, by odizolować pacjenta z gronkowcem opornym na metycylinę od innych chorych, aby nie doszło do przeniesienia bakterii oraz żeby pacjent nie rościł pretensji finansowych wobec szpitala za ewentualne zakażenie. Standardem w szpitalach jest też to, że przed każdym zabiegiem operacyjnym wykonywane są wymazy z nosa właśnie pod kątem gronkowca, aby uzyskać wiedzę o ewentualnym nosicielstwie i zastosować właściwy antybiotyk w profilaktyce okołooperacyjnej zakażeń.

– Nie mamy pandemii gronkowca – komentuje Paweł Grzesiowski, ekspert w dziedzinie profilaktyki zakażeń, konsultant w zakresie epidemiologii szpitalnej i kontroli zakażeń szpitalnych. – Musimy uwzględnić liczbę hospitalizacji i badań – jeśli szpital robi dużo badań, wówczas odnotuje większą wykrywalność gronkowca złocistego. Trzeba też pamiętać o tym, że te bakterie nie giną szybko w środowisku. Gronkowiec jest w stanie przeżyć na ścianie rok i gdy przed nami na sali szpitalnej leżał chory z gronkowcem, to my też możemy się zarazić, jeśli będzie źle sprzątnięta. Dlatego istotne jest to, by szpitale przestrzegały procedur zapobiegających zakażeniom, czyli izolowania chorych zakażonych, a także nacisk na higienę rąk, dezynfekcję sprzętów i powierzchni oraz pranie pościeli. Inna sprawa to taka, że mamy coraz więcej opornych bakterii i ich liczba jeszcze będzie rosła. Zużywamy coraz więcej antybiotyków. W związku z tym presja na bakterię na to, by wytwarzały oporność, jest ogromna. Ale na razie technologia medyczna nie potrafi zastąpić antybiotyków czymś, co nie generuje oporności.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sprawdź również
tagi