Śmierć małego dziecka w wypadku. O pieniądze walczy cała rodzina. Ma takie prawo

Mały Emil miał porażenie mózgowe. Dwa lata temu w samochód, w którym jechał z mamą, uderzyła ciężarówka. Maluch jest zapięty pasami, ale to nie pomaga. Umiera w szpitalu. Dziś w sądzie w Lublinie w związku z tą sprawą jest pięć pozwów o zadośćuczynienie za śmierć dziecka. Od matki, ale też od trzech wujków oraz babci i dziadka. Nowy przepis im na to pozwala. Emil* urodził się kilka tygodni przed terminem. Lekarze orzekli, że ma porażenie i związany z tym niedowład kończyn dolnych. Chłopca wychowywała tylko młoda mama. Mieszkała w małej miejscowości, z rodzicami i trzema braćmi. Jeździła z dzieckiem na fizjoterapię, ćwiczyła z nim w domu. Chłopczyk zaczął się przewracać, siadać; była szansa na to, że dzięki rehabilitacji być może wstanie.

17 września 2009 roku matka jechała z synkiem samochodem. Dziecko było zapięte pasami. Na jednym ze skrzyżowań w hondę uderzyła ciężarówka. Chłopiec doznał urazów wielonarządowych, miał krwiaki, złamane kości, ostrą niewydolność oddechową. Po kilku dniach w szpitalu zmarł. Rodzina do dziś nie może się z tym pogodzić.

Był niski wyrok, będzie duże odszkodowanie?

Sprawca wypadku został skazany. Dostał dwa lata w zawieszeniu i 1500 zł grzywny. Jak ustalono, jechał za szybko, nie zachował podstawowych zasad bezpieczeństwa. Ubezpieczyciel (Warta – Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji) wypłacił matce chłopca 15 tysięcy złotych. I być może na tej kwocie by się skończyło. Ale…

Od 2008 roku w Kodeksie Cywilnym jest przepis mówiący o możliwości dochodzenia zadośćuczynienia za doznaną krzywdę z powodu tragicznej śmierci osoby bliskiej. I choć nikt nie prowadzi dokładnych statystyk w tym zakresie, w sądach słyszymy, że wpływa coraz więcej takich pozwów.

Cała rodzina utraciła więź. A byli bardzo zżyci

W przypadku małego Emilka o zadośćuczynienie walczy cała rodzina. W Sądzie Okręgowym w Lublinie jest aż pięć pozwów: matki – na 120 tysięcy zł; trzech wujków chłopca – każdy pozew na 76 tysięcy zł oraz wspólny pozew babci i dziadka – na 160 tysięcy zł. Wszyscy powołują się na art. 446 paragraf 4 Kodeksu Cywilnego. – Wszystkie osoby opierają swoje roszczenie na kanwie tego tragicznego wypadku, w którym zginął chłopczyk – mówi sędzia Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.

Dodaje, że np. dziadkowie piszą w pozwie o tym, że ich więź emocjonalna z wnuczkiem była bardzo silna. – Mieli bardzo częsty kontakt z dzieckiem, opiekowali się nim, byli z nim bardzo zżyci. Na skutek wypadku i tej tragicznej śmierci musieli podjąć leczenie w poradniach psychologicznych i w związku z tym uznali, że mogą domagać się zadośćuczynienia – mówi Ozimek.

Spraw jest coraz więcej

Takie sprawy wpływają do sądów w całej Polsce. Jest ich więcej m.in. w Krakowie. Potwierdził to w rozmowie z nami sędzia Waldemar Żurek. – Świadomość społeczna w tym zakresie się rozszerza. I liczba takich spraw rośnie. Na pewno będzie ich coraz więcej – mówi sędzia. Podkreśla, że każda sprawa wymaga indywidualnego, szczegółowego zbadania.

A jeśli bracia się nie lubili? Sąd sprawdzi

Bo może być tak, że o odszkodowanie za śmierć brata wystąpi brat, który od 20 lat był z nim skłócony i nie utrzymywał kontaktu. Dlatego sąd każdorazowo takie wątki bada: prosi o opinie biegłych, bada dokumenty, ale przede wszystkim przesłuchuje świadków.

W Sądzie Okręgowym w Warszawie, w I Wydziale Cywilnym, praktycznie nie ma tygodnia, by takich spraw nie było. O zadośćuczynienie występują nie tylko mąż, żona czy dzieci, ale też dalsza rodzina, w tym rodzeństwo, ale też wnuki, prawnuki czy ciocia. – To jest pewna nowość, bo ten krąg jest rzeczywiście w tej chwili mocno, mocno rozszerzony – mówią sędziowie z Warszawy.

Milion dla bliskich motocyklisty. Płaci ubezpieczyciel

Przed Sądem Okręgowym w Lublinie w czerwcu zapadł wyrok w pierwszej instancji w sprawie, w której o zadośćuczynienie i odszkodowanie walczyła rodzina motocyklisty, który zginął w wypadku w 2008 roku. Mężczyzna jechał motocyklem, zgodnie z przepisami. Kierowca volkswagena nie ustąpił mu pierwszeństwa i doszło do zderzenia. Motocyklista zmarł na skutek odniesionych obrażeń.

Żona, córka i dwaj synowie mają zasądzone przez sąd w sumie milion złotych od firmy ubezpieczeniowej, w tym po 100 tysięcy zł zadośćuczynienia za śmierć osoby najbliższej. – Po wypadku ubezpieczyciel wypłacił tej rodzinie niejako z automatu ok. 38 tysięcy złotych. Po tym, jak rodzina skorzystała z pomocy prawnika, w pierwszej instancji mamy wyrok ponad miliona złotych z odsetkami, więc różnica jest niebagatelna – mówi aplikantka Anna Legieć z Kancelarii Radcy Prawnego Andrzeja Klimkiewicza w Lublinie. Firma ubezpieczeniowa co prawda złożyła apelację, ale mimo to już wypłaciła rodzinie kilkaset tysięcy.

Więź emocjonalna jest najważniejsza

Przepis dotyczący możliwości ubiegania się o zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej jest stosunkowo nowy, wszedł w życie w 2008 roku, w tej chwili liczba takich spraw stale rośnie. Co jest najważniejsze przy ubieganiu się o takie roszczenie? Trzeba udowodnić więź, jaka łączyła nas z osobą zmarłą. – Takiemu poszkodowanemu brakuje tej osoby zmarłej, nie może się pozbierać po jej śmierci, często potrzebuje fachowej pomocy psychologa czy psychiatry, zaczyna brać leki, a to wszystko wpływa na zadośćuczynienie – mówi Anna Legieć z lubelskiej kancelarii.

Jak dodaje, wszystko zależy od tego, jakie były stosunki pomiędzy osobą uprawnioną do zadośćuczynienia czy odszkodowania a osobą zmarła, jak dużo czasu ze sobą spędzały. – Ale to nie jest tak, że te osoby musiały cały czas spędzać razem czy ze sobą mieszkać. Chodzi o bliski kontakt – mówi Legieć.

Śmierci nie da się przeliczyć na pieniądze

Prawo daje możliwość ubiegania się o zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej. To nie ulega wątpliwości. Nie ma też wątpliwości, że mogą się zdarzyć przypadki naginania prawa i opowiadania o więziach, których tak naprawdę nie było. Zdaniem psychologa dr Ireneusza Siudema z Uniwersytetu Marii Curie – Skłodowskiej w Lublinie, śmierć osoby najbliższej to bez wątpienia szok i wielka tragedia. – To trwa określony czas, czasami dłużej, innym razem krócej. I w pewnym momencie rodzina zdaje sobie sprawę, że czasu nie cofnie. I wtedy może się pojawić myśl związana z walką o pieniądze – mówi Siudem.

Psycholog podkreśla, że śmierci i emocji z nią związanych w żadnym przypadku nie da się przeliczyć na pieniądze, choć pójście z pozwem do sądu ma na pewno podłoże finansowe. – Na pewno są sytuacje, że rodzina tych pieniędzy potrzebuje, bo nie potrafi sobie z tą śmiercią poradzić, korzysta z opieki psychologa, uczęszcza na terapię, a to kosztuje – mówi Siudem.

Dostrzega jednak również drugą stronę medalu. – Niejednokrotnie można się spodziewać, że ludzie mogą tragedię w pewnym sensie naciągać, opowiadać o bliskości, której nie było – mówi Siudem. Dlatego, jak dodaje, tak ważne jest zbadanie sytuacji przez sąd.

Psycholog dr Małgorzata Sitarczyk przyznaje, że to trudne sprawy, budzące duże wątpliwości moralne. – Zwłaszcza jak o zadośćuczynienie ubiega się naprawdę daleka rodzina. Niestety, to pokazuje, że znów w wielu sytuacjach możemy powiedzieć, że rządzi pieniądz – mówi Sitarczyk.

*Imię dziecka zostało zmienione

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sprawdź również
tagi