Wdowa walczy o odszkodowanie, z drugiej strony: lekarze, KRUS, sąd pracy i karny

Drwal z drzazgą w sercu zmarł przez błąd lekarzy – uznał sąd, więc KRUS nie chce wypłacić wdowie odszkodowania, bo skoro lekarze zawinili, to nie doszło do „śmiertelnego wypadku przy pracy”.
Sprawa drwala z okolic Kędzierzyna-Koźla to jeden z najniezwyklejszych przypadków, z jakimi zetknęli się lekarze, prokuratura, ale też sąd karny i… sąd pracy.

Sześć lat temu doszło do nietypowego wypadku. Drwal, Piotr L., uderzył siekierą o drzewo, potem powiedział „aua”, a chwilę później poprosił, by zawieziono go do szpitala, bo strasznie bolała go klatka piersiowa. Lekarze nie mogli stwierdzić, co się stało, dlatego zlecili zdjęcie rentgenowskiego, ale tuż przed jego wykonaniem chory zemdlał. Wykonano więc badanie USG. Okazało się, że w sercu drwala tkwiła niezwykle mała drzazga z siekiery, którą ten rąbał drwa.

Piotra L. przewieziono do opolskiego WCM-u, mężczyzny nie udało się jednak uratować. Przyczyną śmierci była „rana serca spowodowana ciałem obcym”.

Po śmierci drwala sprawą zainteresowała się prokuratura. Dwóch kędzierzyńskich lekarzy oskarżono o nieumyślne spowodowanie śmierci Piotra L. Prokuratura zarzuciła im, że wskutek błędnych decyzji – przewiezienie drwala do Opola, mimo że był on w stanie krytycznym – mężczyzna zmarł.

Lekarze sądzeni byli dwa razy.

Podczas pierwszego procesu sąd uznał, że nie powinni byli odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci – jak tego chciała prokuratura, ale za narażenie życia drwala, za co jest łagodniejsza kara. Sąd apelacyjny nie zgodził się jednak z tą kwalifikacją. Po ponownym procesie lekarze: chirurg i anestezjolog, zostali uznani za winnych nieumyślnego spowodowania śmierci, ale sąd w ramach kary wymierzył im jedynie grzywny: po cztery tysiące złotych. Sąd uznał bowiem, że lekarze nie zlekceważyli pacjenta i starali się mu pomóc, choć ich decyzje były błędne, ale – zdaniem sądu – nie można zapomnieć, z jak dziwną i nietypową sytuacją mieli do czynienia.

Jednocześnie przed sądem pracy i ubezpieczeń społecznych toczy się proces o odszkodowanie.

Bowiem wdowa po drwalu, pani Brygida, spodziewała się, że KRUS, który zatrudniał drwala, wypłaci jej odszkodowanie po mężu, bo ten uległ śmiertelnemu wypadkowi w pracy.

Tymczasem Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego odmówiła wypłacenia pieniędzy, bo sekcja zwłok wykazała, że drwal w dniu zdarzenia był pijany (miał trzy promile). KRUS uznał więc, że feralnego dnia Piotr L. nie mógł być zatrudniony, bo pracując pod wpływem alkoholu, łamałby przepisy BHP. To pierwszy argument.

Jednak tuż po tym, gdy wyrok na lekarzy się uprawomocnił, KRUS dodał nowy powód niewypłacenia pieniędzy. Na ostatniej rozprawie przed sądem pracy pełnomocnik KRUS-u mówił: – Skoro lekarze zostali uznani za winnych śmierci Piotra L., to nie można mówić, że doszło do śmiertelnego wypadku w pracy, bowiem śmierć drwala nastąpiła w następstwie zachowania skazanych lekarzy.

Jednak i wdowa, i jej adwokat przekonują, że te okoliczności nie zwalniają KRUS-u z wypłaty odszkodowania.

Na kolejnej rozprawie, w lutym, zostanie przesłuchana wdowa i prawdopodobnie wtedy sąd pracy rozstrzygnie, czy KRUS powinien wypłacić odszkodowanie.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sprawdź również
tagi