Jak naprawić szkodę, gdy osiada łąka

Podczas usuwania szkód górniczych, osuwisk sąd powinien zbadać, czy koszty rekultywacji terenu nie przekraczają rażąco poniesionej szkody. To sedno czwartkowego wyroku Sądu Najwyższego w procesie o szkody górnicze wynikłe w sąsiedztwie kopalni Ostrówka, jednego z największych kamieniołomów wapienia pod Kielcami (sygn III CSK 10/11).

Kamieniołomy zajmują ok. 120 ha, a wyrębisko sięga 100 m głębokości. Przedstawiciele właściciela, firmy Nordkalk, zapewniają jednak, że żadne większe szkody nie grożą sąsiadom, gdyż wykop jest w swego rodzaju wodoszczelnej niecce.

Wykop obniżył grunt

Zagroził jednak gruntowi Zdzisława G., który w odległości ok. 300 m od wyrębiska ma 4 ha łąki nad rzeczką.

Właściciel zauważył dopiero zmniejszenie plonów. Nie widział osuwania się ziemi (dokładniej – obniżenia się poziomu o 80 cm), gdyż – jak przyznali sami przedstawiciele kopalni – bez fachowego geologicznego pomiaru nie da się tego dostrzec.

W każdym razie już w procesie biegli stwierdzili osiadanie ziemi, a to dlatego, że na skutek obniżenia poziomu wody w dolinie sprasowała się warstwa torfu, która zalega w dolinie rzeczki. W konsekwencji spadły plony na łące.

Po nieudanych próbach zawarcia ugody rolnik zażądał rekultywacji łąki. Zgodnie z art. 94 prawa geologicznego i górniczego naprawienie szkody w gruntach rolnych i leśnych następuje przez ich rekultywację (szczegóły w ramce).

Sąd I instancji zobowiązał spółkę do rekultywacji gruntu, uznając, że szkodą jest już samo obniżenie terenu. Sąd II instancji utrzymał wyrok, dodając, że nie ma podstaw do uznania przedawnienia roszczenia (dziesięć lat), gdyż ubytek gruntu następował w ciągu wielu lat (kopalnia twierdzi, że w latach 60. i 70.), choć pozew wpłynął w 2004 r.

Sensowna naprawa

Zbigniew Kołodziej, pełnomocnik kopalni, argumentował przed Sądem Najwyższym, że powód (którego w SN nie było) jako rolnik powinien był się dość szybko zorientować, że plony na łące się obniżyły, i wiele lat wcześniej wystąpić z pozwem, a tak roszczenie się przedawniło. To po pierwsze. Po drugie, rekultywacja jego ziemi jest bezcelowa, wręcz niemożliwa, gdyż nawet nawiezienie dodatkowej warstwy torfu nie da trwałej poprawy, bo nadal następować będzie kurczenie się tej warstwy. Po trzecie, koszty wyniosłyby 400 tys. zł, tymczasem cały grunt nie jest wart nawet 1/10 tej kwoty, a rolnik swej szkody w ogóle nie wyliczył.

SN nakazał ponowne zbadanie sprawy. – Przy domaganiu się usunięcia szkód górniczych nie jest potrzebne wykazanie wysokości szkody – powiedział sędzia SN Krzysztof Strzelczyk.

Co się tyczy przedawnienia, to w tych sprawach wynosi ono nie dziesięć, ale trzy lata, od kiedy poszkodowany dowiedział się o szkodzie, gdyż przedsiębiorca górniczy odpowiada na zasadzie deliktowej (art. 422 kodeksu cywilnego). Ustalenia wymaga też, czy nie jest tak, że rekultywacja jest niemożliwa lub jej koszty rażąco przekraczałyby szkodę. Wtedy można od niej odstąpić, a naprawienie szkody może nastąpić przez zapłatę odszkodowania.

Zdzisław Kamiński, szef wydobycia w Ostrówce, powiedział „Rz” po rozprawie, że od sąsiada kopalnia oczekuje właśnie realnej propozycji ugodowej.

sygnatura akt: III CSK 10/11

rp.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sprawdź również
tagi