Compensa musi oddać pieniądze oszukanej klientce

Ewa Sobierajska wygrała z Compensą. Kilka lat temu wpłaciła ponad 300 tys. zł przedstawicielowi tej firmy, wierząc, że robi dobry interes. Agent okazał się oszustem, ale Compensa nie chciała wziąć odpowiedzialności za swojego przedstawiciela
Sąd Apelacyjny w Rzeszowie utrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego wydany w ubiegłym roku. Firma ubezpieczeniowa Compensa musi zwrócić klientce pieniądze. Będzie musiała wypłacić także odsetki. – Sąd uznał, że Compensa ponosi jednak odpowiedzialność za działania agenta – stwierdza mecenas Andrzej Sierżęga, reprezentujący Ewę Sobierajską w sądzie.

– Uwierzyłam, że jest sprawiedliwość. Ostatnie trzy lata to były stracone lata w moim życiu – mówi Sobierajska.

Cztery lata temu wykupiła polisę w Compensie. Jej doradcą ubezpieczeniowym został Jerzy K., który był wtedy kierownikiem zespołu. Mężczyzna zaoferował jej bardzo korzystny fundusz gwarantowany z zyskiem 45 proc. – Skorzystałam z tego i po trzech miesiącach moja lokata powiększyła się o obiecane procenty – wspomina kobieta.

Gdy jakiś czas później sprzedała rodzinną nieruchomość odziedziczoną po ojcu, Jerzy K. zaproponował jej kolejne fundusze gwarantowane. – Zdecydowałam się na nie. Podobnie jak wcześniej podpisaliśmy wniosek o zawarciu umowy i wpłaciłam 310 tys. zł. Po trzech miesiącach pan Jerzy poinformował mnie, że fundusze są przedłużone na kolejne trzy miesiące, a potem, że na następne trzy miesiące. Oferta była atrakcyjna, więc się zgodziłam – wyjaśnia Sobierajska.

Po jakimś czasie firma Compensa powiadomiła ją, że Jerzy K. nie jest już agentem firmy. Okazało się, że Sobierajska nie jest jedyną osobą, które założyły proponowane przez K. fundusze. Kłopoty się pojawiły, gdy klienci próbowali wypłacić pieniądze. Agent zaczął ich zwodzić, więc powiadomili centralę firmy.

Gdy sprawa wyszła na jaw, Sobierajska poprosiła także o zwrot pieniędzy, w końcu napisała do Compensy wezwanie do zapłaty. – Dostałam odpowiedź, że najpierw musi zakończyć się śledztwo. Dopiero wtedy firma podejmie jakieś działania. Śledztwo się skończyło, a przedstawiciele Compensy konsekwentnie odmawiali wypłaty pieniędzy – wspomina rzeszowianka. W październiku 2009 roku w Sądzie Rejonowym w Rzeszowie zakończyła się sprawa przeciwko Jerzemu K. Mężczyzna został uznany za winnego wyłudzenia i oszukania 20 osób. W sumie wyłudził 1,7 mln zł, poszkodowani stracili od 10 do 380 tys. zł. Sąd nakazał także naprawienie w ciągu najbliższych dwóch lat wszystkich szkód wyrządzonych osobom przez niego poszkodowanym.

I na ten wyrok powoływała się Compensa, odmawiając Sobierajskiej zwrotu pieniędzy.

Kobieta cały czas uważała, że firma ponosi jednak odpowiedzialność za to, co się stało. – Ten człowiek posługiwał się pieczątką Compensy, wszystkie spotkania odbywały się w siedzibie firmy. Zanim doszło do spotkania, byłam anonsowana przez sekretariat w rzeszowskim biurze Compensy. Wyrok nakazujący K. zwrot pieniędzy wcale nie gwarantował, że je dostanę – opowiada kobieta.

Przełom nastąpił, gdy sprawa karna przeciwko Jerzemu K. została wznowiona. – Ze względu na wysokość szkody poniesionej m.in. przez Sobierajską proces powinien odbywać się w sądzie okręgowym. To stało się podstawą do apelacji, proces został wznowiony. Sprawę karną przeciwko Jerzemu K. prowadzą teraz sąd okręgowy i sąd rejonowy. Wyroki jeszcze nie zapadły, oskarżony przedstawia zwolnienia lekarskie – mówi Sierżęga.

W międzyczasie Sobierajska oraz troje innych poszkodowanych zdecydowali się na złożenie pozwów cywilnych przeciwko Compensie. – Sąd okręgowy uznał, że firma powinna zwrócić mi pieniądze, a potem egzekwować je od Jerzego K. Compensa odwołała się od tego wyroku, ale sąd apelacyjny jednak podtrzymał decyzję sądu niższej instancji. Mimo że przedstawiciele firmy próbowali tę sprawę przedłużać aż do rozstrzygnięcia sprawy karnej, sąd na szczęście nie zgodził się na to. Wyrok ma rygor natychmiastowej wykonalności. Dostanę pieniądze i będą mogła spłacić swoje zobowiązania – wyjaśnia Sobierajska.

Na podobne rozstrzygnięcie czekają pozostali oszukani przez Jerzego K.

gazeta.pl

Podziel się

Jedna odpowiedź

  1. Bardzo podobna sytuacja ma miejsce z firmą Inter Risk. Chodzi dokładnie o I oddział tej firmy w Bielsku.

    Pewna pani, działająca od lat na terenie Chrzanowa i okolic pobierała od klientów składki na różnego rodzaju polisy. Przyjęcie składki było potwierdzane na dowodzie wpłaty z firmową pieczątką Inter Risk, a polisę miała dostarczyć później, co zresztą całymi latami robiła i było wszystko OK.

    W roku 2011 pani ta przestała przekazywać pobrane pieniądze do firmy, ludzie nie otrzymywali więc polis. Zwodzenie trwało tydzień, dwa, miesiąc, dwa, w końcu bomba pękła.

    My konkretnie zapłaciliśmy za ubezpieczenie domu. Po telefonie do Inter Risk I oddział w Bielsku okazało się, że sprawa jest tam znana, bo już po kilku słowach nasza rozmówczyni w słuchawce jęknęła „Chyba chodzi o panią ….”.

    Znalazłem gdzieś przepis, że pieniądze przyjęte przez autoryzowanego agenta firmy ubezpieczeniowej tytułem zawarcia umowy ubezpieczenia uważa się z punktu klienta za zapłacone, a umowę za zawartą.

    Wystąpiłem więc z zapytaniem do Inter Risk I oddział w Bielsku o wysłanie mi mojej umowy ubezpieczenia. I tutaj zaczęła się zabawa….

    Inter Risk stwierdził, że mam sobie założyć sprawę cywilną przeciwko tej pani, bo oni żadnych pieniędzy od niej nie dostali a – i tutaj uwaga: to nie ona była ich agentem, a… jej mąż 😀 😀 :D. Że tak naprawdę to oni są poszkodowani w tej sprawie, biedni i wogóle.

    Wkurzony, wysłałem kolejne zapytanie:
    1. Czy z ich punktu widzenia nie lepiej nie kłócić się o około 400 zł i robić z siebie debila i szmatławą firmę czy też przełknąć stratę i polise wystawić ?
    2. Czy polisy, które ludzie otrzymywali wcześniej są ważne, skoro pani nie była agentem a jej mąż ? Co np w przypadku OC komunikacyjnego ? Bo skoro pani nie była to rozumiem, że polisy OC nie mogą być ważne i kierowcom grozi kara za jego brak.
    3. Na ile konkretnie zł są poszkodowani jeżeli chodzi o mój przypadek i tytułem czego ?

    Na to nie dostałem żadnej odpowiedzi, zgłosiłem sprawę na Policję, choć mam świadomość, że szanse na odzyskanie pieniędzy są żadne.

    Tym niemniej chciałbym wszystkich przestrzec przed jakimikolwiek interesami z dziadowską firmą Inter Risk – jak jest OK to będzie fajnie, ale wystarczy najmniejszy problem, a się dowiecie, że to nie oni i radź sobie sam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sprawdź również
tagi