Żona i syn 'snajpera’ żądają 300 tys. zł za rykoszet

Żona i syn mężczyzny, który postrzelił bliskich, a potem strzelał do policjantów i lekarzy, domagają się od komendy wojewódzkiej w Katowicach 300 tys. zł zadośćuczynienia. – Ta sprawa wyznaczy granice odpowiedzialności funkcjonariuszy za szkody powstałe przy akcjach ratujących życie – twierdzą prawnicy. Proces dotyczy dramatycznych wydarzeń, jakie rozegrały się w sierpniu 2010 r. na osiedlu domków jednorodzinnych w Rybniku. Podczas awantury domowej 39-letni górnik Krzysztof W. wyciągnął używany przez jednostki specjalne pistolet maszynowy Heckler&Koch MP5 i otworzył ogień do członków swojej rodziny. Potem zabarykadował się w domu i przez okna strzelał do interweniujących policjantów oraz lekarzy z karetki pogotowia, która przyjechała na miejsce.

Podczas trwającej kilkadziesiąt minut kanonady mężczyzna wystrzelał pół tysiąca pocisków! Ranił żonę, szwagra, teściów, a także sąsiadkę i jednego z policjantów. W końcu 39-latek został obezwładniony przez antyterrorystów.

Co spowodowało wybuch złości? Okazało się, że mężczyzna był w konflikcie z teściami, którzy mieszkali z nim i wypominali mu wsparcie finansowe przy budowie domu. W dniu strzelaniny mężczyzna chciał urządzić grilla, ale bliscy się na to nie zgodzili. Wyciągnął więc broń i zaczął do nich strzelać. Nie poniesie jednak za to kary, bo lekarze stwierdzili, że był niepoczytalny. W zeszłym roku sąd wysłał go na przymusowe leczenie psychiatryczne.

Kula policjanta trafiła w 15-latka

Sprawa ma jednak dalszy, nieoczekiwany ciąg. „Gazeta” ustaliła, że do Sądu Okręgowego w Katowicach wpłynął teraz pozew przeciwko śląskiej policji. Złożyli go żona i syn 39-letniego „snajpera”. Domagają się od komendy 300 tys. zł zadośćuczynienia.

Podczas policyjnej akcji jeden z funkcjonariuszy oddał strzał w kierunku okna, z którego mężczyzna strzelał z pistoletu maszynowego. „Snajper” zmienił jednak pozycję, a rykoszet trafił znajdującego się w pokoju jego 15-letniego syna. Kula złamała chłopakowi żuchwę oraz wybiła ząb. Został oszpecony, przez rok nie chodził do szkoły, nie może uprawiać sportu, a w przyszłości czeka go operacja plastyczna. „Funkcjonariusz strzelił do osoby niewinnej, co jest bezprawnym użyciem broni palnej” – czytamy w pozwie złożonym w sądzie. Zdaniem żony Krzysztofa W. za spowodowane tym szkody powinien zapłacić skarb państwa. Dla syna domaga się 295 tys. zł, dla siebie 5 tys. zł tytułem zwrotu kosztów paliwa, jakie zużyła, jeżdżąc do niego do szpitala.

Specjalista: Wątpię w powodzenie tego pozwu

Profesor Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, uważa, że proces dotyczący odszkodowania dla nastolatka wyznaczy granice odpowiedzialności policjantów za szkody powstałe w czasie ratowania przez nich ludzi. – Dla rodziny sprawa niewątpliwie jest przykra. Osobiście jednak wątpię w powodzenie tego pozwu. Funkcjonariusze mieli do wyboru dwa wyjścia: mogli czekać, aż mężczyzna wszystkich powystrzela, albo działać. Zrobili to, do czego są szkoleni – powiedział nam profesor Filar.

Prokuratoria Generalna, która w imieniu skarbu państwa reprezentuje śląską policję, złożyła wniosek o oddalenie powództwa rodziny „snajpera”. Przypomina, że funkcjonariusze w Rybniku „realizowali działania zmierzające do odparcia bezprawnego zamachu na życie”.

Policja: To może mieć negatywne skutki dla obywateli

Sprawa wzbudza jednak ogromne emocje wśród policjantów, którzy czekają na wyrok. Ich zdaniem będzie miał on wpływ na zachowanie podczas kolejnych akcji związanych z ratowaniem ludzi znajdujących się pod ostrzałem. – Jeśli przegramy, funkcjonariusze staną się bardziej zachowawczy, co może mieć negatywne skutki dla obywateli – mówi jeden z wysokich rangą oficerów komendy wojewódzkiej w Katowicach.

Wątek postrzelenia nastolatka podczas akcji w Rybniku badała już prokuratura i umorzyła śledztwo. – Strzelający policjant był przekonany, że celuje do uzbrojonego ojca chłopca. To przekonanie było błędne, ale biorąc pod uwagę okoliczności, usprawiedliwione – mówi prokurator Michał Szułczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Proces rozpocznie się 10 grudnia.

To nie policja jest winna – komentuje Marcin Pietraszewski

Nie mam żadnych wątpliwości, że kiedy antyterroryści obezwładnili Krzysztofa W., członkowie jego rodziny czuli do policjantów ogromną wdzięczność. Mężczyzna mógł ich wszystkich zabić, ale funkcjonariusze go powstrzymali. Pech chciał, że podczas tej akcji syn Krzysztofa W. został trafiony rykoszetem policyjnej kuli. Niewątpliwie nastolatek został poważnie ranny i oszpecony. I ma prawo czuć się pokrzywdzony. Pytanie tylko, czy przez policję?

Zajmujący się pozwem o odszkodowanie sąd będzie musiał wziąć pod uwagę to, iż funkcjonariusze znajdowali się pod zmasowanym ostrzałem i próbowali nie tylko ratować rodzinę Krzysztofa W, lecz także ewakuować załogę karetki pogotowia oraz rannego kolegę. To była sytuacja bezpośredniego zagrożenia życia.

Nikt nie ma wątpliwości, że winnym całej sytuacji jest Krzysztof W. I to jego w pierwszej kolejności należałoby pozwać. Tyle że wtedy jego rodzina nie dostałaby żadnych pieniędzy. I o to w tym wszystkim chodzi.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *