W związku z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony w środę rano, cztery lotniska w kraju zostały czasowo zamknięte. Pasażerowie nie mają jednak szans na odszkodowanie za opóźnienia, gdyż powstały one wskutek tzw. „siły wyższej”.
W nocy z wtorku na środę kilkanaście bezzałogowych statków powietrznych wleciało nad terytorium Polski – najprawdopodobniej z Białorusi. W związku z tym zagrożeniem podjęto decyzję o zamknięciu lotnisk na Okęciu, w Modlinie, Rzeszowie i Lublinie. Nie ulega wątpliwości, że spowodowało to opóźnienia w ruchu lotniczym. Unijne przepisy przewidują, że w wypadku, gdy samolot dotrze do miejsca docelowego z co najmniej 3-godzinnym opóźnieniem, pasażer może liczyć na od 250 do 600 euro zadośćuczynienia. Nie dotyczy to jednak sytuacji, gdy do opóźnienia doszło wskutek nadzwyczajnych okoliczności.
Rosyjskie drony. Bez szans na odszkodowanie za opóźnienia z powodu zamknięcia lotnisk
– Podróżni nie mają najmniejszych szans na odszkodowanie od przewoźnika. Odpowiedzialność jest wyłączona, jeżeli przewoźnik wykaże, że nie miał wpływu na okoliczności i nie mógł im zapobiec. Trudno o bardziej oczywisty przykład okoliczności wyłączających odpowiedzialność przewoźnika niż zamknięcie przestrzeni powietrznej z powodu naruszenia przestrzeni powietrznej w zaistniałej sytuacji – mówi radca prawny Mikołaj Doskocz specjalizujący się w prawie lotniczym.
Podobnie przewoźnik nie odpowiada za opóźnienia związane z nadzwyczajnymi warunkami pogodowymi czy np. strajkiem pracowników lotniska. Jeśli jednak strajkowaliby pracownicy samej linii lotniczej, to jej odpowiedzialność nie jest już wyłączona.
– Nie wiemy jeszcze co się dokładnie wydarzyło, ale działania quasi-wojenne, albo związane z konfliktem zbrojnym mogą podpadać pod klauzulę „siły wyższej”. Ta konstrukcja w prawie cywilnym sprawia, że niewykonanie zobowiązania (w tym wypadku – przez przewoźnika) nie rodzi odpowiedzialności – mówi dr Mateusz Winczura, adwokat w kancelarii Kieszkowska Rutkoska Kolasiński.
– To na pewno czynnik, który należy zbadać i wziąć pod uwagę – dodaje adwokat.
Brak podstaw także, by dochodzić odszkodowania od państwa, gdyż zamknięcie lotnisk było uzasadnione
Adwokat dodaje, że w podobnych sytuacjach czysto teoretycznie można rozważać odpowiedzialność finansową państwa. Jednak trzeba by tu wykazać bezprawność działania, która mogłaby zajść przy oczywistej bezzasadności podjętej reakcji.
– Gdyby to był pojedynczy, zagubiony dron i z tego powodu zamknięto by lotniska w całym kraju, to potencjalnie można by się zastanawiać. W tym wypadku były to jednak prewencyjne działania w sytuacji, gdy nie było jeszcze wiadomo, jak poważne jest zagrożenie. Dlatego w tym wypadku i w świetle obecnie dostępnych informacji nie widzę podstaw do takich roszczeń – podsumowuje Mateusz Winczura.
rp.pl