Dziecko poparzone Kretem. Rodzice chcą co najmniej 100 tys. zł

Rodzice chłopca, który w kwietniu 2010 r. zjadł w sklepie Netto granulki Kreta, przepalając sobie przełyk, chcą 100 tys. zł odszkodowania od producenta. – To zaniedbania rodziców są przyczyną nieszczęścia – twierdzi koncern Global Pollena

W czwartek w szczecińskim sądzie okręgowym ruszył cywilny proces w tej głośnej sprawie (wcześniej prokuratura umorzyła śledztwo, uznając, że to nieszczęśliwy wypadek, a nie przestępstwo).  9 kwietnia 2010 r. 2,5-letni chłopiec będący z rodzicami na zakupach w sklepie Netto w Stargardzie Szczecińskim zjadł silnie toksyczne granulki środka do udrażniania rur. Wcześniej bez problemów uporał się z nakrętką (choć ten środek ma tzw. bezpieczne zamknięcie).

Adrian O. trafił na Oddział Intensywnej Terapii szpitala przy ul. Wojciecha w Szczecinie z poparzeniami 3/4 obwodu przełyku, żołądka, ust i języka. Bardzo cierpiał. Początkowo był utrzymywany w tzw. śpiączce farmakologicznej. Jego leczenie trwa do dzisiaj.

Dlatego właśnie rodzice domagają się 100 tys. zł od producenta Kreta, czyli firmy Global Pollena SA. Uważają, że winny jest koncern, bo – według nich – butelka nie miała odpowiedniego zabezpieczenia.

Przedstawiciele Polleny odpierają zarzuty, przypominając, że butelka posiada stosowny certyfikat (zgodnie z polskimi normami jest on przyznawany po testach, w których uczestniczą dzieci; jeśli 95 procent nie poradzi sobie z zamknięciem, jest ono uznawane za bezpieczne). Ponadto już po tragedii sanepid przeprowadził w Pollenie kontrolę, która nie wykazała, aby butelki z Kretem były niebezpieczne.

– Na razie domagamy się 100 tys. zł, nie wykluczamy, że ta kwota może być większa – mówił w czwartek sądzie mecenas Szymon Matusiak, adwokat reprezentujący rodzinę O. – Nie wiemy, jak długo jeszcze potrwa leczenie Adriana.

Pełnomocnik Polleny, radca prawny Sławomir Miętka chciał, aby sprawa przebiegała za zamkniętymi drzwiami, ale sąd się na to nie zgodził.

Jako świadek zeznawała ordynatorka pediatrii ze szpitala przy ul. Wojciecha w Szczecinie.

– Ostatni raz widziałam Adriana w styczniu – mówiła. – Wtedy był wydolny krążeniowo i oddechowo, sam przyjmował pokarmy. Miał jednak zdeformowaną twarz i jamę ustną. Wymagał operacji plastycznych i rehabilitacji. Poza tym był opóźniony w rozwoju psychicznym, chłopiec wypowiadał tylko pojedyncze słowa [to ma związek z rozpoznaną w szpitalu niedoczynnością tarczycy, a nie wypadkiem – red.].

Pełnomocnik firmy Global Pollena S.A. zacytował szpitalne akta. Wynika z nich, że rodzice Adriana nie zgłaszali się na rehabilitację, a dziecko było brudne i zaniedbane. Lekarka przyznała, że szpital nie ma z nimi kontaktu. A także, że koncern z własnej woli najpierw finansował pobyt rodziców Adriana w szpitalu, a potem kupił sprzęt niezbędny do jego rehabilitacji (Pollena płaciła też za przejazdy do Krakowa na operacje).

W sądzie przesłuchiwany był też lekarz prowadzący Adriana.

– Ze względu na charakter obrażeń, Adrian powinien być pod naszą kontrolą, ale nie mamy kontaktu z jego rodzicami – przyznał. – Systematyczna rehabilitacja prowadzona także w domu może usunąć nawet 75 proc. skutków tego wypadku.

Na następnych rozprawach będą przesłuchiwani biegli.

Mecenas Szymon Matusiak, adwokat reprezentujący rodzinę O., oraz Maciej Kwiecień, przedstawiciel firmy Marshal, która pomaga im w walce o odszkodowanie
Mecenas Szymon Matusiak, adwokat reprezentujący rodzinę O., oraz Maciej Kwiecień, przedstawiciel firmy Marshal, która pomaga im w walce o odszkodowanie

http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,10863355,Dziecko_poparzone_Kretem__Rodzice_chca_100_tys__zl.html

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sprawdź również
tagi