Żąda odszkodowania od pracownika

Przewoźnik chce od byłego kierowcy ponad 5 tys. zł. – Ten człowiek pracował u mnie przez 11 lat, aż pewnego dnia nie przyszedł do pracy. Potem nie pokazywał się przez kolejne dni, następnie dwa miesiące był na chorobowym. Wreszcie przysłał mi wypowiedzenie, w którym oświadczył, że rezygnuje z pracy z powodu ciężkiego naruszenia przez mnie praw pracowniczych – opowiada przewoźnik.

Kierowca z kolei zarzucił mu niewypłacanie wynagrodzenia za delegacje służbowe, wymagania pracy w czasie przekraczającym dopuszczalne normy, fałszowanie wysokości wynagrodzenia w dokumentach dla ZUS-u oraz groźby karalne.

– Kierowca przysyłał mi pisma, że chce ode mnie 300 tys. zł odszkodowania, potem – że kilkanaście. Wszystkie te papiery wyrzucałem do kosza. Ignorowałem sprawę, aż do czasu – mówi przewoźnik. Kierowca bowiem zgłosił sprawę na policję, do prokuratury i do Państwowej Inspekcji Pracy. – Przez rok przychodziły do mojej firmy różne kontrole. Dwa razy był u nas PiP. Przesłuchano wszystkich pracowników, a mam ich ponad 100. Potem przesłuchiwała ich prokuratura. Ja sam składałem wyjaśnienia na komendzie, a później w prokuraturze. To było niesamowicie męczące i strasznie zaburzało pracę – opowiadał przewoźnik.

Ostatecznie kierowca wycofał sprawę z policji. Obie kontrole PiP-u nie wykazały nieprawidłowości w firmie. Również prokuratura umorzyła postępowanie, opierając się na wynikach kontroli PiP i przesłuchaniach pracowników, którzy nie potwierdzili wersji byłego kierowcy. Analiza tachografów wykazała, że przekraczanie czasu pracy zdarzało się tylko incydentalnie i to maksymalnie o kilkanaście minut, co według relacji świadków wynikało np. z konieczności przeparkowania auta.

– Istniejemy na rynku ponad 19 lat. Zatrudniam wielu ludzi. Nie mógłbym sobie pozwolić na oszukiwanie ZUS-u czy naciąganie prawa – tłumaczy przewoźnik, zaznaczając, że był już zmęczony przepychankami z byłym pracownikiem, dlatego złożył przeciwko niemu pozew o odszkodowanie. Chce, by były kierowca nie pozostał bezkarny i zapłacił mu 5200 zł (równowartość jego trzymiesięcznej pensji) jako odszkodowanie za rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia. Argumentuje przy tym, że mając wcześniej zaplanowane zadania, nie mógł skorzystać z usług byłego kierowcy, więc inni zatrudnieni mieli więcej pracy.

Rozprawa miała odbyć się w środę w wydziale pracy opolskiego sądu, została jednak przeniesiona na marzec, bo były kierowca nie stawił się w sądzie.

Źródło: Gazeta Wyborcza Opole

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sprawdź również
tagi