Andrzej Michałowski, jeden z najaktywniejszych opozycjonistów w PRL, nie dostał odszkodowania za ukrywanie się przed więzieniem – donosi „Gazeta Wyborcza”. Według sądu robił to „z własnej woli”. – To jeden z większych wstydów dla państwa polskiego – stwierdził w Poranku Radia TOK FM Tomasz Sekielski. Andrzej Michałowski był jednym z najaktywniejszych opozycjonistów w PRL, bliskim współpracownikiem Bogdana Borusewicza. W więzieniach przesiedział półtora roku, cztery lata się ukrywał, uniemożliwiono mu powrót do pracy w stoczni. Stracił zarekwirowane oszczędności, w końcu lat 80. nie pozwolono mu dołączyć do rodziny w Norwegii. Syn popełnił samobójstwo, małżeństwo się rozpadło. Sąd odmówił Michałowskiemu odszkodowania za okres ukrywania się, bo robił to „z własnej woli” – pisze „Gazeta Wyborcza”.
„A ubecy mają emerytury”
– Jakbym dostał w twarz – mówi „Gazecie Wyborczej” Michałowski. – Zostałem potraktowany jak polityczny awanturnik – dodaje. Dopiero sąd apelacyjny stwierdził, że byłemu opozycjoniście odszkodowanie się należy.
Tomasz Sekielski zwrócił uwagę w Poranku Radia TOK FM, że – choć minęło już 25 lat – wiele podobnych spraw, dotyczących rekompensat dla walczących o wolną Polskę, nie zostało ujawnionych. – To jeden z większych wstydów dla państwa polskiego, które nie potrafi uhonorować tych, którzy walczyli o to, żeby 13 grudnia można było wyjść na ulice i mówić, co się chce – mówił publicysta. – A esbecy i ubecy mają wysokie, generalskie emerytury. I się z tego cieszą – dodał.
tok.fm