Przełomowy wyrok. Fryzjerka ma zapłacić 10 tys. zł za spalenie włosów

Fruwały po całym mieszkaniu, napuszyły się, a końcówki były spalone – to rezultat nieudanej trwałej ondulacji w gdańskim salonie fryzjerskim. Sąd: 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia za „skutki i następstwa, które trwają do dziś”.

Magdalena w marcu 2014 roku postanowiła zrobić sobie pierwszą w życiu trwałą ondulację. Wybrała jeden z gdańskich salonów, w którym pracowała jej znajoma.

– Przed zabiegiem miałam rozjaśnione blond włosy do ramion, cienkie i suche – zeznała potem przed sądem. – Po zabiegu włosy napuszyły się i nie chciały układać, były wysuszone, połamane, a końcówki spalone.

„Włosy fruwały po całym mieszkaniu”

Magdalena wróciła do domu i „wpadła w histerię”, bo włosy zaczęły wypadać. Zapłakana poszła po pomoc do sąsiadki. Po chwili zjawiła się tam też znajoma fryzjerka, która przyniosła ze sobą odżywkę i nałożyła ją Magdalenie na włosy. Nic to jednak nie dało, włosy „fruwały po całym mieszkaniu”.

– Wycofałam się z życia towarzyskiego, wstydziłam swojego wyglądu – tłumaczyła przed sądem Magdalena. – Ale musiałam chodzić do pracy. Wychodząc z domu zakładałam kaptur i straciłam pewność siebie. Zrezygnowałam z jazdy na rolkach, nawet latem naciągałam na głowę czapkę. Jestem pielęgniarką, więc wciąż odpowiadałam na pytania pacjentów, którzy chcieli wiedzieć co się stało.

Zdecydowała się na zabiegi regeneracyjne, na które ostatecznie wydała 737,30 zł. Włosy odrastały dwa lata, przez ten czas kobieta nie mogła ich farbować, chodziła z 10-centymetrowymi odrostami. Dziś nie ma już śladu po feralnej trwałej, jest za to precedensowy wyrok.

Fryzjerka: „Tylko uczesałam”

Miesiąc po wizycie w salonie Magdalena wezwała fryzjerkę do zapłaty w ciągu trzech dni 10 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę oraz:

– 70 zł tytułem zwrotu kosztów źle wykonanej usługi;
– 214,02 zł tytułem zwrotu kosztów zabiegów.

Bezskutecznie. Sprawa trafiła przed Sąd Rejonowy Gdańsk – Północ. Zadaniem sądu było ustalenie, kto ponosi odpowiedzialność za zniszczenie włosów (fryzjerka przekonywała, że odmówiła wykonania zabiegu z powodu złego stanu włosów powódki i zgodziła się jedynie uczesać Magdalenę przy użyciu wałków oraz wody i lotionu), rozmiar krzywdy i szkodę, ale także prawidłowość przeprowadzonego zabiegu. Powołano biegłych sądowych z zakresu fryzjerstwa, kosmetyki oraz dermatologii.

Wykonane przez Magdalenę zdjęcia, nagrania z monitoringu oraz zeznania innych klientów potwierdziły, że okoliczności przez nią przedstawione „odpowiadają rzeczywistości”, a wyjaśnienia pozwanej są „gołosłowne”.

„Zdaniem sądu stanowisko pozwanej zmierza jedynie do uchylenia się od odpowiedzialności względem powódki. Podjęcie się wykonania zabiegu trwałej na rozjaśnionych włosach powódki, w ocenie sądu, uznać należy jako zawinione zaniechanie lub nienależyte wykonanie umowy” – czytam w pisemnym uzasadnieniu wyroku.

„Powódka wciąż leczy się psychiatrycznie”

Sąd – na podstawie opinii biegłych – uznał, że zabieg doprowadził „do powstania szkody po stronie powódki” i stwierdził „konieczność zasądzenia zarówno odszkodowania rekompensującego straty materialne, jak i zadośćuczynienia za cierpienia psychiczne i fizyczne”. Wziął przy tym pod uwagę „skutki i następstwa, które trwają do dziś, bo powódka wciąż leczy się psychiatrycznie”, a dyskomfort – z racji wykonywanego zawodu – przeżywała także na polu zawodowym.

Na koniec uzasadnienia sędzia Michał Sznura dodał, że „z uwagi na rzeczywisty rozmiar cierpień kwota 10 tys.zł nie jest żądaniem wygórowanym”. I zgodził się też obciążyć pozwaną fryzjerkę zwrotem kosztów nieprawidłowo wykonanej usługi oraz zakupu przez Magdalenę środków do leczenia i pielęgnacji zniszczonych włosów.

Wyrok zapadł w lutym, orzeczenie jest nieprawomocne. Pozwana fryzjerka złożyła apelację.

Imię powódki zostało zmienione.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *