Przełożona, która zwiniętymi w rulon dokumentami uderzyła podwładnego w miejsca intymne, dostała odszkodowanie za zwolnienie. Sąd uznał, że kara jest nieproporcjonalna do wagi incydentu, zaś firma – że inaczej spojrzałby na sprawę, gdyby to wobec kobiety taki gest wykonał mężczyzna.
Sąd Okręgowy w Sieradzu prawomocnym wyrokiem nakazał wypłacenie jednej z fabryk prawie 30 tys. zł odszkodowania liderce zespołu za niezgodne z prawem rozwiązanie z nią umowy o pracę z zachowaniem okresu wypowiedzenia.
Firma zwolniła ją, argumentując, że jej postępowanie wobec podwładnego – abstrahując od innych uwag do jej pracy – jest wystarczające, by utracić do niej zaufanie potrzebne do współpracy. Wzięła też pod uwagę skargi zespołu i fakt, że już kiedyś nie sprawdziła się ona w funkcji lidera. Dlatego fabryka uznała, że w grę wchodzi jedynie definitywne rozstanie.
Przełożona uderzyła pracownika w miejsca intymne. Sprawa trafiła do sądu
Liderka nie zgodziła się z decyzją, a sprawa trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Zduńskiej Woli. Jak ustalił, nabrała ona rozpędu po tym, jak część zespołu poskarżyła się dyrekcji na ciężką atmosferę w pracy, przesadną kontrolę swoich zachowań i podejście szefowej. Przekonywała też, że uderzenie pracownika nie było niewiele znaczącym gestem, ale mocniejszym ciosem, który wywołał u niego fizyczny ból i psychiczne upokorzenie.
Sąd ustalił, że z mężczyzną tym rozmawiała osoba odpowiedzialna za zarządzanie zasobami ludzkimi, jednak samej liderce argumentów zespołu nie przedstawiono. A kolejnym już krokiem było zwolnienie – za nienależyte wykonywanie obowiązków, lekceważący stosunek do porządku i dyscypliny panującej w zakładzie oraz utratę zaufania.
Sąd: nie ma akceptacji dla naruszenia nietykalności cielesnej w miejscu pracy, ale lekkie uderzenie to incydent, który urósł do rangi uszkodzenia ciała
Sąd rejonowy był jednak zdania, że pracownicy zainicjowali sprawę być może dlatego, iż chcieli zastąpienia surowej przełożonej kimś mniej wymagającym (ostatecznie miejsce to zajął jeden z sygnatariuszy skargi do dyrekcji).
Nie umniejszając relacji uderzonego pracownika, SR ocenił, że „incydent urósł w zasadzie do rangi umyślnego uszkodzenia ciała zatrudnionego”. Nie przyjął forsowanej wersji, jakoby cios był silny i zadany ciężkim dziennikiem pracowniczym, a nie lekkim papierowym rulonem. Przypomniał, że sam mężczyzna przyjął przeprosiny liderki, która przekonana była, iż oboje traktują to zdarzenie w kategorii żartu; kiedy zrozumiała, że tak nie jest, przeprosiła go ze łzami w oczach.
– Sąd nie akceptuje naruszania nietykalności cielesnej w miejscu pracy; nie oznacza to jednak, iż każdy taki przypadek skutkować winien pozbawieniem zatrudnienia – zaznaczył SR. Podkreślił, że w tym przypadku wystarczyłoby wymierzenie kary porządkowej, a przede wszystkim – że wysłuchano tylko jednej strony.
– Nie może być tak, iż decydujący jest sam fakt zaistnienia określonego zdarzenia bez weryfikacji jego przebiegu i – co najistotniejsze – ustalenia zamiaru powódki oraz całego kontekstu sytuacyjnego – sprecyzował SR. Zauważył bowiem, że inne powinno być podejście do szefa, który wyraziłby skruchę z powodu takiego obrotu wydarzeń, a inne wobec tego, który nie wykazałby żadnego zrozumienia.
Według SR liderka została więc zwolniona głównie na podstawie subiektywnych relacji pracowników, bez możliwości odniesienia się do nich i bez opcji zdegradowania na niższe stanowisko, skoro – jak uznała jej firma – nie powinna pełnić tego kierowniczego.
Firma nie zgadza się z wyrokiem. „Czy podobnie ocenione zostałoby zachowanie przełożonego-mężczyzny wobec podwładnej-kobiety”?
Z takim rozstrzygnięciem nie zgodziła się fabryka, która do sieradzkiego sądu wniosła apelację. Jej zdaniem SR całkowicie pominął ośmieszający charakter całego incydentu z uderzonym podwładnym, a także fakt późniejszego wyśmiewania go (poprzez pytanie, czy nie potrzebuje „plasterka”). Same przeprosiny i tłumaczenia w takiej sytuacji zaś nie wystarczą.
– Zastanawiać może przy tym, czy w opisanym stanie faktycznym podobnie ocenione zostałoby zachowanie przełożonego-mężczyzny wobec podwładnej-kobiety – uderzenia oraz żarty z bólu, jaki odczuwałaby pracownica – argumentowała firma.
Sąd okręgowy podzielił jednak spojrzenie SR i oddalił apelację. Zgodził się z jego ustaleniami i również uznał, że w tym przypadku wystarczyłoby pozbawienie pracownicy stanowiska liderki. Dodał, że w całej sprawie de facto mogła wchodzić chęć „ewentualnego pozbycia się niewygodnego pracownika w drodze cywilizowanej formy, jaką jest zwykłe wypowiedzenie umowy o pracę”.
sygn. akt: IV Pa 197/24
rp.pl