Rowerzystka otrzymała wezwanie do zapłaty ponad 28 tys. zł. Ubezpieczyciel domaga się zwrotu wypłaconego odszkodowania. Eksperci ostrzegają: taka sytuacja może spotkać każdego, a OC rowerzysty wciąż nie jest obowiązkowe.
Rowerzystka otrzymała zaskakujące pismo z firmy ubezpieczeniowej – wezwanie do zapłaty ponad 28 tys. zł. Chodzi o zdarzenie z września 2023 r., w którym – według ustaleń policji – kobieta miała doprowadzić do uszkodzenia samochodu marki Mazda. Ubezpieczyciel wypłacił kierowcy odszkodowanie, a teraz domaga się zwrotu pieniędzy od sprawczyni.
W piśmie, którego treść opublikowano na profilu „EL. 00000 – Zmotoryzowani Mieszkańcy Łodzi”, firma żąda 26 658 zł odszkodowania oraz 1355 zł odsetek. Powołuje się na dokumentację oraz notatkę sporządzoną przez warszawską policję.
– Taka sytuacja może spotkać każdego rowerzystę – powiedział TVN24 Aleksander Daszewski, radca prawny z Biura Rzecznika Finansowego. Jak zaznaczył, ubezpieczyciel postępuje standardowo, kierując wobec sprawcy roszczenie regresowe po wypłacie z polisy AC.
Ekspert tłumaczy, że do zdarzenia mogło dojść np. na skutek zajechania drogi i utraty panowania nad pojazdem przez kierowcę. – Jadąc rowerem, koszty naszych błędów mogą być bardzo wysokie – dodał Daszewski.
Ubezpieczenie jest nieobowiązkowe
Rowerzystka nie musi jednak pokrywać szkody z własnej kieszeni, jeśli posiada tzw. OC rowerzysty lub OC w życiu prywatnym. Tego typu ubezpieczenia są dobrowolne i większość użytkowników ich nie wykupuje.
Policja przypomina też, że każdy rower musi spełniać wymogi techniczne. Obowiązkowe wyposażenie obejmuje m.in. sprawny hamulec, światła, odblaski, dzwonek oraz – w określonych przypadkach – kierunkowskazy. Jazda niesprawnym rowerem może skutkować mandatem od 20 do nawet 3 tys. zł.
money.pl